poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Dzieci i ich niespodzianki

Godzina 8:45 rano dzwoni telefon, "paczę" a tam nieznany mi numer - oho (myślę sobie) NIC DOBREGO pewnie jakiś konsultant Plusa lub inny gość chcący mi wcisnąć jakiś kit.

Odebrałam mimo wszystko ale okazało się, że nie było warto, trzeba było udać, że nie słyszę dzwonka - bo to była pani wychowawczyni ze szkoły mojej UKOCHANEJ CÓRECZKI.

Jak się "kobita" przedstawiła pomyślałam sobie - nie jest dobrze - pani na pewno nie dzwoni ze spóźnionymi życzeniami w związku z moimi niedawnymi urodzinami, na pewno nie chce też powiedzieć mi jakie to mam wspaniałe i cudowne dziecko.

Pomyślałam sobie będę twarda - "najsampierw" wysłuchałam jak to moje SZCZĘŚCIE olało klasowe wyjście do kina i nie dość, że się spóźniło na seans to jeszcze prawie że zażądało zwrotu pieniędzy, po czym ostentacyjnie poszła ch..... wie gdzie.

Następnie pani zapytała mnie gdzie jest moje dziecko BO W SZKOLE JEJ NIE MA - nigdy nie wiem co mam wtedy powiedzieć bo sama czuję się jak uczeń który właśnie dostaje burę od pani w szkole, wobec powyższego głupkowato pytam się pani A W SZKOLE JEJ NIE MA??

No właśnie nie ma - rezolutnie odpowiada wychowawczyni - durnowato coś tam zaczęłam się plątać aby szybko zakończyć rozmowę ale tak naprawdę to zagotowało się we mnie jak w wulkanie i myślałam że wybuchnę.

Taka wrząca i gotująca dzwonię do córeczki i przybierając jak najmilszy ton pytam: "gdzie jesteś kochanie", jak to gdzie odpowiada żmija W SZKOLE.........

Osz ty w te i we w te, nie przebierając w słowach wyjaśniłam żmii, że właśnie miałam telefon ze szkoły i tam twierdzą że jej nie ma. Nie dopuszczając do słowa kłamczuchy nakazałam jej "natentychmiast" pipppppppp..... do szkoły.

Za dziesięć minut żmija dzwoni i melduje, że właśnie jest w szkole........

I co ja mam zrobić ........ przecież nie wyrzucę jej z domu chociaż jak jeszcze raz wykręci jakiś numer to ją chyba wydziedziczę......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz