Wiem wiem narzekałam już na służbę zdrowia nie raz … ale nie mogę
sobie odmówić omówienia mojej kolejnej wizyty w placówce NFZ i cieszę
się, że nie odbywa się to często bo albo bym umarła ze śmiechu albo z
rozpaczy – bo polska służba zdrowia to bez wątpienia farsa, dramat albo
komedia – jak kto woli.
Pierwsze wejście to dostanie się do specjalisty zwanego ortopedą –
pół roku, koleżanka znalazła przechodnie gdzie czekałam trochę więcej
jak miesiąc.
Udałam się więc do specjalisty, który przyjmował pewnie z braku
wolnego gabinetu tymczasowo w gabinecie zabiegowym. Gabinet wewnątrz
przypominał prosektorium, które swoja świetność i remont miał latach
50-tych. Pan doktor po wysłuchaniu moich dolegliwości i zbadaniu meritum
czyli pięty wydał diagnozę i dał skierowanie z powrotem do lekarza
prowadzącego aby łony wydał skierowanie na prześwietlenie, mające
stwierdzić czy diagnoza jest trafiona.
Zanim mogłam udać się do lekarza prowadzącego najpierw musiałam uzyskać pieczątki na skierowaniu u pani recepcjonistki.
Na panią z recepcji wraz z kilkoma innymi pacjentami musiałam poczekać
około 15 minut, przy czym jak już owa pani się pojawiła to stwierdziła,
iż przy okienku może się znajdować tylko jedna osoba.
Potulnie rozpierzchli my się po całej niedużej poczekalni tarasując przejście innym petentom.
Cieszę się, że dokuczał mi tylko ból pięty, a nie miałam np. złamania
otwartego bo wędrówki od lekarza specjalisty do lekarza prowadzącego i
nazat mogły by nadwyrężyć moje wątłe zdrowie.
Udałam się do lekarza prowadzącego po skierowanie na prześwietlenie,
które zostanie zrobione w tej samej przychodni w której przyjmował mnie
specjalista, więc pytam się PO CO TA CAŁĄ WĘDRÓWKA LUDÓW!!!!!!!
nie prościej byłoby aby ów specjalista wydał mi takie
skierowanie??????? – ponieważ byłoby to na miejscu od razu mogłabym się
zapisać na owo prześwietlenie i byłoby po ptakach.
Czeka mnie pewnie jeszcze kilka wizyt to u jednego to u drugiego
lekarza, którzy być może mnie wyleczą lub nie a ja przez najbliższy czas
będę mogła obserwować prężność i efektywność pracy służby zdrowia,
pośmiać się do rozpuku lub rozdzierać szaty nad nonsensem jakim jest
działalność polskiej służby zdrowia.