Złożyłam wizytę u fryzjera, którego oczywiście po raz nie wiem już który zmieniłam.
Jak zwykle kolejnym nadwornym "miszczem" nożyczek został facet ale nie gej, gość udziela się w tym samym salonie do którego do tej pory chodziłam i muszę oświadczyć, że jest naprawdę "miszczem".
Jak wiadomo w zasadzie rzadko jestem zadowolona z usług fryzjerskich tak tym razem jestem wniebowzięta, gość ostrzygł mnie cudownie, fryzura sama się układa po umyciu bez żadnych sztuczek wałkowych czy szczotkowych, po prostu suszę, targam artystyczny nieład i gotowe!!!!!!
Może nie do końca wyszedł kolor ale to już pewnie moja wina bo bałam się zdecydować na totalny rudy (chociaż od dawna taki mi się marzy) i wybrałam kolor pośredni między rudym a blondem, ale i tak jest ok.
Od tego momentu facet jest MÓJ ojjjjj MÓJ CI ON MÓJ.