niedziela, 19 lutego 2012

Ilość zużytych odżywek

Moje potomstwo w postaci dwóch córek jakie mam na stanie ewidencyjnym kochają, uwielbiają zmieniać kolor włosów przynajmniej dwa razy w miesiącu, robią to oczywiście domowym sposobem z różnym skutkiem niestety.

Oprócz niepożądanego oraz kompletnie nieoczekiwanego czasem koloru skutek jest taki, że kondycja włosów znacznie spada, włosy po takich doświadczeniach są suche, szorstkie, łamliwe i w ogóle kupa siana.

Moje prośby aby skorzystać z usług fryzjera który zrobiłby to profesjonalnie i tanim kosztem nie skutkują, bo one uporczywie twierdzą, że domowym sposobem jest taniej...... nie wydaje mi się, bo np. jeśli kolor uzyskany nie spełnia oczekiwań bo np. wyszedł zielony to leci się biegiem po drugą farbę aby spróbować jeszcze raz tylko tym razem trzeba się pozbyć koloru zielonego czyli jedna farba około 20 zł. druga "tyż" razem prawie 50 zł. do tego włosy w stanie katastrofalnym.

Aby poprawić wygląd i uzyskać połysk i witalność włosów należy je odżywiać, wobec czego jestem zmuszana do kupowania wszelkich nowinek w tym temacie.

Niby nic dziwnego bo przecież po takim traktowaniu włosów potrzebna jest szczególna troska i pielęgnacja aby przywrócić włosom wspaniały blask i zdrowy wygląd, ale zużycie owych cud preparatów jest u mnie hurtowe.

Nie "nadażam" już, kupuję odżywki trzy razy w miesiącu a one i tak w jakiś niewytłumaczalny dla mnie sposób znikają w oka mgnieniu.

Zrodził sie w mojej głowie pomysł racjonalizatorski aby owe odżywki producenci pakowali w większe opakowania np. w beczki.... może takie opakowanie starczyłoby mojemu dziecku na miesiąc, a ja nie musiałabym słuchać co chwilę zadania "mamo trzeba kupić odżywkę do włosów bo się skończyła!!!' chociaż jestem święcie przekonana, że powinna być bo przecież niedawno kupowałam.

Cieszę się, że problem dotyczy już w obecnej chwili tylko Gwiazdy bo starsza córcia swoje doświadczenia na włosach wykonuje już na własny koszt.

środa, 15 lutego 2012

Emerytura nie dla mas

Znowu jest szum medialny na temat emerytur. Jak zdecydowała ukochana władza mamy pracować do utraty tchu i to żeby nie było….. dla naszego szeroko rozumianego DOBRA, bo wtedy to jak obiecują otrzymamy większą emeryturę.

Rząd niestety nie informuje nas jakie kursy bądź szkolenia należy ukończyć i co uczynić aby pracować do późnej starości i nie polec na stanowisku pracy, ale za to obiecuje nam jak dotrwamy wysokie emerytury – jak większe nie wiadomo…. o 10, 20 czy może o 100 zł.

Prawda jest taka, że władza ma nas w dupie nasze dobro i większe emerytury, chodzi o to abyśmy skonali przy pracy albo najlepiej w drodze do pracy i nie zdążyli pobrać ani grosza ze składek które nam się potrąca latami.

Nie wspomnę o tym, iż starocie do których w niedługim czasie dołączę będą blokować etaty i miejsca pracy młodym, którym z tego tytułu, że nie będą mieli zatrudnienia i w związku z tym środków utrzymania będzie trzeba wypłacać jakieś zapomogi lub inną formę pomocy społecznej.

To jest wg naszego rządu złoty środek na dziurę budżetową, brak finansów i pomysłów jak uleczyć chorą gospodarkę i walącą się władzę.

Ale za to władza wie jak wydawać miliony na nieudane inwestycje, nagrody, odprawy dla ludzi którzy się nie sprawdzili na stanowiskach, wysokie premie za….. no właśnie nie bardzo wiadomo za co!!!!!!!
Znowu marudzę i czepiam się ale taką mam karmę i póki jest tak chujowo to będę czepiać się do utraty tchu, późnej starości i nie oczekuję w zamian wysokiej emerytury ani żadnych nagród i premii.

czwartek, 9 lutego 2012

Pożyczać czy nie pożyczać?

W myśl porzekadła chcesz mieć wroga pożycz mu pieniądze, ja dodałabym jeszcze CHCESZ MIEĆ WROGA POŻYCZ MU PIENIĄDZE LUB NIE POŻYCZAJ MU PIENIĘDZY.

Około dwudziestu lat temu pożyczyłam koleżance na dzisiejsze około 50 zł. miała oddać za tydzień.

Minął jeden tydzień - cisza, drugi tydzień - cisza. Nie przeszkadzało to Milagros odwiedzać mnie i chwalić się a to nowymi butami, a to innym nowym zakupem.

Przy zachwalaniu nowej torebki nie wytrzymałam i upomniałam się o zwrot pożyczki..... na co Milagros "a co na masło nie masz" ..... kopara mnie opadła i minęła chwila zanim odzyskałam władzę w strunach głosowych po czym kategorycznie zażądałam zwrotu pożyczki, na co koleżanka stwierdziła, że niby z czego ma mi oddać przecież nie pracuje i pretensje powinnam mieć nie do niej tylko do siebie bo mogłam jej nie pożyczać.

Pomijam fakt, że byłam dokładnie w takiej samej sytuacji finansowej jak ona, bo także nie pracowałam, byłam na urlopie macierzyńskim.

Mowę mi odjęło a w głowie rodziła się myśl aby chwycić francę za wsiasz i spuścić ze schodów, ale zabrakło mi odwagi czego do dziś żałuję.

Milagros przez te prawie dwadzieścia lat mnie odwiedzała robiła różne złośliwości a ja nigdy (nie wiem zupełnie dlaczego) nie potrafiłam jej powiedzieć żeby dała mi spokój i przestała mnie nawiedzać.

Wtedy kiedy nie oddała mi pożyczonych pieniędzy obiecałam sobie, że nigdy ale to przenigdy nie pożyczę jej już żadnych pieniędzy nawet 10 gr.

Milagros gdzieś w podświadomości też chyba o tym wiedziała, bo przez te lata nigdy nie pożyczała ode mnie pieniędzy, ale teraz po latach chyba skończyły się jej już źródła frajerów bo poprosiła mnie SMS o pożyczkę 200 zł. bo ma nóż na gardle gdyż wyjeżdża w góry. Nie bardzo wiem co mają góry do noża na gardle ale to chyba było istotne.

Znajomi (a jest ich niezbyt niewielu) którzy dali się nabrać na pożyczenie Milagros pieniędzy chyba się zbuntowali i nie chcieli pożyczyć a nowi znajomi po udzieleniu wsparcia finansowego szybko przestali być znajomymi z wiadomych przyczyn.

SMS-ów otrzymałam kilkanaście z różną siłą nacisku, na które zresztą z premedytacją nie odpowiadałam.

Bo po pierwsze uważam że forma pożyczania pieniędzy poprzez wysłanie sms jest nie na miejscu, bo obiecałam sobie, że jej nie pożyczę, bo były to raczej groźby nie prośby, bo trudno poprzez sms wytłumaczyć tłumokowi DLACZEGO JEJ NIE POŻYCZĘ.

Na koniec po całodniowym nękaniu otrzymałam także sms wiadomośc o jakże ciepłej treści "Gośka ja swoją sprawę załatwiłam i bez ciebie a ty jesteś świnia i nie wiadomo kiedy ciebie dopadnie choroba czy bieda bo wypadało odpisać chociaż"

W GÓRY nie pojadę bo wolę MORZE, wobec czego nie dopadnie mnie owa bieda czy choroba która pewnie tam grasuje jak straszy mnie Milagros i cieszę się bo pewnie straciłam koleżankę i mam ją po latach nareszcie z głowy.

Ale i tak się zastanawiam czy to "szanowna" koleżanka Milagros zachowuje się niewłaściwie czy to może ze mną jest coś nie tak.......